Śmiałek, który nie cofnie się przed niczym – takim mianem można określić nowego członka w zaszczytnej rodzinie rekordzistów Guinnessa, pana Nika Wallenda, który niespełna tydzień temu spojrzał śmierci w oczy i przeszedł po linie nad wodospadem Niagara.
33-latek zapisał się na kartach Księgi Rekordów Guinnessa jako pierwszy, któremu udało się pokonać dystans 548 m na cienkiej linie rozwieszonej nad wodospadem Niagara. Przed spadnięciem w 60-metrową przepaść chroniła go zaledwie pomocnicza tyczka, ułatwiająca utrzymanie równowagi.
Jego zmagania obserwował 4-tysięczny tłum widzów na miejscu oraz miliony przed telewizorami.
„Jestem pierwszą osobą na świecie, której udało się tego dokonać. Daje mi to ogromną satysfakcję”, wyznał pan Wallenda po dotarciu do celu.
Co ciekawe, pan Nik pochodzi z rodziny o wieloletnich tradycjach związanych z chodzeniem po linie. Niestety, nie wszyscy mieli tyle szczęścia co on. Jego pradziadek, Karl Wallenda, zginął tragicznie w 1968, podczas próby przejścia pomiędzy dwiema wieżami 10-piętrowego hotelu Condado Plaza Hotel w Puerto Rico.
Pan Nik przyznał, że wyzwanie, którego się podjął wymagało od niego nie lada umiejętności i siły fizycznej. Pod koniec symbolicznego „spaceru” między niewidzialną granicą amerykańsko-kanadyjską, trzymanie tyczki okazało się bardzo kłopotliwe – ręce drżały mu z zimna i zmęczenia.
Sukces pana Wallenda zachęcił go do podjęcia kolejnych wyzwań. Już teraz planuje przejście nad Wielkim Kanionem Kolorado w Arizonie oraz spacer po linie z jednego kontynentu na drugi w Turcji.
„Jest tyle rzeczy, którymi chciałbym się zająć. Muszę tylko postarać się o odpowiednie pozwolenia od władz”, dodaje na koniec kaskader.
