Idąc za przykładem Greków i ich wojny na mąkę, mieszkańcy włoskiego miasta Ivrea postanowili pobić rekord Guinnessa w organizowanej od lat tradycyjnej bitwie na pomarańcze. Jak łatwo się domyślić, główną amunicją ponad 35 000 osób biorących udział w walce były oczywiście… pomarańcze ;) Co więcej, część uczestników miała na sobie elementy starodawnych strojów mieszczańskich, aby jeszcze bardziej zbliżyć się oryginalnego założenia, na którym opiera się ich niecodzienny zwyczaj.
Skąd wywodzi się tradycja dokładnie nie wiadomo. Jedna z teorii głosi, że ma na celu upamiętnić bunt mieszkańców Ivrea przeciwko tyranii ówczesnego władcy. Według legendy miał on zgwałcić córkę miejscowego młynarza w noc przed jej ślubem. Jego plan spalił jednak na panewce, gdy przyszła panna młoda nie tylko nie dała zaciągnąć się do łóżka, ale także, w akcie samoobrony, odcięła mu głowę.
Wiadomość o śmierci tyrana szybko rozeszła się po mieście. Mieszkańcy podjęli decyzję o rozpoczęciu buntu i oblężeniu pałacu, w którym wciąż ukrywali się pomocnicy zmarłego władcy. Dziś, pomarańcze symbolizują kamienie rzucane przez buntowników w armię broniącą posiadłości.
Inne źródła donoszą, że pomarańcze to nic innego jak małe głowy zamordowanego lorda.
Bitwę na pomarańcze organizuje się we Włoszech w ramach uczczenia nadchodzącej wiosny.