Gdyby przybysze z obcej planety wylądowali w zeszły czwartek na jednej z głównych ulic w Sydney, Martin Place, uznaliby, że jednym zajęciem ludzi jest malowanie paznokci i charakterystyczne machanie dłońmi w oczekiwaniu na wyschnięcie lakieru.
Tak dokładnie wyglądała sceneria podczas bicia rekordu Guinessa na największą ilość pomalowanych paznokci, które wcześniej, zgodnie z wytycznymi, przeszły drobne zabiegi kosmetyczne, takie jak piłowanie czy wyrównywanie skórek. Całość musiała zostać wykonana w dokładnie 8 godzin.
Bicia rekordu podjął się salon urody „Priceline and Sally Hansen”, który miał do pokonania zeszłoroczny wynik 1 897 zabiegów mini-manicure, ustanowiony w Londynie.
Każda osoba spędzała u manicurzystki około 12 minut, za które, w ramach dobrej woli, mogli wpłacić małą dotację na rzecz fundacji „Zdrowy wygląd, lepsze samopoczucie” pomagającej kobietom cierpiącym na skutki ubocznej chemo- i radioterapii. W ramach akcji, pacjentkom zapewnia się produkty do pielęgnacji skóry, makijaż, czapki, turbany oraz peruki. Łącznie zebrano ponad 66 tysięcy, w przeliczeniu na polskie złote.
Aby rekord mógł zostać uznany, paznokcie musiały zostać pomalowane jedną warstwą lakieru bazowego, dwoma warstwami lakieru kryjącego i jedną warstwą utwardzacza. Panom zaś przede wszystkim przywracano odpowiedni kształt paznokci oraz delikatnie korygowało skórki.
Tuż po godzinie 16. oficjalny juror Guinessa ogłosił wyniki – 2 572 osoby, którym pomalowano paznokcie!