Wiedzieliście, że kapeluszy słomkowych wcale nie robi się ze słomy ale z drewna osikowego? Jeśli nie, to najprawdopodobniej nie uczestniczyliście w Dniach Koziegłów 2006, podczas których pan Roman Noszczyk, właściciel lokalnej firmy Atalia Bis, wraz z przedstawicielkami Koła Gospodyń Wiejskich pobili rekord Guinessa tworząc największy słomkowy kapelusz na świecie.
W Koziegłowach, na skraju Jury Krakowsko-Częstochowskiej, tradycja wyrabiania przedmiotów z drzewnego łyka sięga kilku wieków wstecz. Umiejętności tworzenia zarówno kapeluszy jak i przepięknych ozdób choinkowych są przekazywane z pokolenia na pokolenie. W istocie, są to dwa główne źródła dochodu dla Koziegłowian.
Tworzenie największego słomkowego kapelusza na świecie trwało blisko 4 dni. Na początku drwal musiał ściąć osikę. Następnie jej pień przez długi czas moczył się w roztworze aby później fachowcy mogli wystrugać z niego długie wióry, tzw. łyka. Na jedną taśmę przypada siedem wiórów, które znowu się moczy, formuje i na samym końcu zszywa, tak aby powstał kapelusz.
Rekordowy kapelusz o wymiarach 2,6 m (wysokość), 6,65 m (średnica) i 21,9 (obwód ronda) stoi teraz dumnie przy wjeździe do miasta. Podobno jeśli ktoś się pod nim pocałuje, będzie miał szczęście do końca życia.
Skoro mowa o nakryciach głowy, z przykrością informujemy, że w czerwcu w Chrzanowie nie udało się pobić rekordu Guinessa na najwięcej ludzi zakładających jednocześnie kapelusze. O ile pomysł na rekord był naprawdę interesujący (kapelusze miały być wykonane samodzielnie z minimum 3 balonów), tak frekwencja podczas jego pobijania dość niska. Końcowy wynik pokazał, że na chrzanowskim Placu Tysiąclecia pojawiły się tylko 832 osoby, co nie umywało się do poprzedniego rekordu z Utah – 4 017 uczestników.