30 stopni poniżej zera to stała temperatura panująca w listopadzie w jednym z najzimniejszych miejsc na Ziemi. Chodzi oczywiście o wioskę Ojmiakon w Rosji, która do niedawna była oficjalnym biegunem zimna, z termometrami wskazującymi -71,2 stopnie Celsjusza w styczniu 1926. Ojmiakon stracił swój tytuł na rzecz położonej nieopodal miejscowości Tomtor, zyskał natomiast możliwość goszczenia nowego rekordzisty Guinessa. Mowa o wokaliście Chaliem Simpsonie, który pobił tam rekord na koncert zagrany przy najniższej temperaturze – minus trzydzieści stopni!
W Ojmiakon, pomimo wszechogarniającego chłodu, 27-letni artysta otrzymał niezwykle gorące powitanie. Mieszkańcy nie tylko zaprosili cały zespół do swoich domów, ale także rzewnie kibicowali podczas 15-minutowego występu na mrozie.
Aby pobić rekord, artysta musiał grać przez 15 minut, z 30-sekundowymi przerwami po każdej piosence.
„To była najważniejsza podróż mojego życia. Nigdy nie sądziłem, że w mojej karierze dokonam czegoś tak niesamowitego. W wiosce nie istnieje radio, ani telewizja, więc nikt tak naprawdę nie słyszał prawdziwego rocka. Wiele rzeczy widzieli po raz pierwszy w życiu!”, komentuje Charlie.
„Było niewiarygodnie zimno, a o graniu na gitarze w rękawiczkach nie było oczywiście mowy. Przed występem napakowaliśmy moje rękawy ogrzewaczami, które miały na celu utrzymanie krążenia i zapobiegnięcie odmrożeniu. Było naprawdę ciężko, ale to doświadczenie z pewnością zbliżyło całą załogę do siebie”, dodaje.