Obchody świąt Bożego Narodzenia różnią się w zależności od państwa. Jednak sposób, w jaki postanowili uczcić je Australijczycy, jest po prostu niepowtarzalny.
Szkoła surferów Let’s Go Surfing z Australii pokazała, na co ich stać i zorganizowała największą lekcję surfingu na świecie, ustanawiając tym samym rekord Guinnessa. Plaża Bondi Beach w Sydney zapełniła się młodymi ludźmi przebranymi w czerwone peleryny i noszącymi czapki św. Mikołaja, niektórzy z nich mieli też doklejone sztuczne brody.
Największa lekcja surfingu na świecie obejmowała zarówno teorię, przekazywaną ochotnikom „na sucho”, jak i zajęcia praktyczne z deskami na wodzie. Wzięło w niej udział aż 320 surferów przebranych za Mikołajów, poprawiając tym poprzednio ustanowiony rekord, w którym brało udział 250 nieprzebranych osób.
Pogoda do ustanawiania rekordu była idealna i to na pewno przyczyniło się do tak wielkiej popularności akcji. Surferom, oprócz chęci ustanowienia rekordu, przyświecał jeszcze szczytny cel – zbierali fundusze na rzecz organizacji One Wave, złożoną z surferów zbierających środki do pomocy osobom z problemami psychicznymi. W największej lekcji surfingu uczestniczyli nie tylko profesjonaliści, ale również amatorzy ujeżdżania fal w każdym dosłownie wieku, traktując je jako swojego rodzaju warsztaty umiejętności, a ich zmagania uwieczniał profesjonalny fotograf, Dominic Loneragan.
Australijska szkoła Let’s Go Surfing znajduje się w gronie trzech najchętniej wybieranych przez turystów zwiedzających Australię aktywności. Została założona w roku 1995 przez Brendę Miley i jest jedną z najbardziej znanych w Australii szkół surferskich z wieloma certyfikatami, wśród których wpis do Księgi Rekordów Guinnessa na pewno będzie prezentował się imponująco.
Co ciekawe, surfing jako sport ma długą tradycję – jego początki datuje się na wiek osiemnasty, a Europejczycy odkryli go za sprawą podróżnika Jamesa Cooka, który podczas swojej trzeciej ekspedycji po Pacyfiku (rok 1778) na Hawajach natknął się na autochtonów, uprawiających ten właśnie sport (z czego wynika, że musiał być znany o wiele wcześniej, niestety nie ma na ten temat źródeł pisanych). Zafascynowany ich metodami radzenia sobie z żywiołem podróżnik poświęcił im miejsce na aż dwóch stronicach prowadzonego przez siebie dziennika.
Za kolebkę tego sportu uważana jest Polinezja, ponieważ w jej okolicach znaleziono najwięcej śladów aktywności człowieka z deską. Sam surfing jednak popularność na szeroką zyskał dopiero w wieku XX, dzięki Georgowi Freethowi (1883-1919), uważanemu za pioniera profesjonalnego surfingu, a także powieściom Jacka Londona, w których znalazło się dla niego miejsce.