Z radością informujemy, że wyłoniliśmy właśnie nową rekordzistkę w kategorii „najstarszy nauczyciel w Polsce„. Została nią, w wieku 94 lat i 212 dni, pani Krystyna Wisłowska, prowadząca zajęcia z języka francuskiego na Uniwersytecie Trzeciego Wieku w Uniwersytecie Wrocławskim.
Krystyna Wisłowska, de domo Kubalska, urodziła się 19.01.1921 r. w Krakowie. Gdy jej ojciec, Roman odkrył oszustwa dyrekcji banku, w którym pracował, cała rodzina musiała przenieść się w 1924 roku do Lwowa. Matka, Stefania, pracowita i zaradna pani domu urodziła w 1928 jeszcze drugą córkę, Marię. Po lwowsku „Krzysia” po szczęśliwym, pogodnym dzieciństwie, po maturze zdanej z wyróżnieniem w czerwcu 1939 roku marzyła o studiach dziennikarskich.
Niestety, już we wrześniu do Lwowa weszli Sowieci i wbrew rodzinie, Krzysia rozpoczęła studia weterynaryjne, które ukończyła w 1944 pod kolejną okupacją, niemiecką. W tym też roku, wraz z mężem, oficjalnie Zygmuntem Wisłowskim, w domu Tadziem, poślubionym w 1940 roku, wraz z resztą rodziny uciekła przed nadchodzącymi Sowietami i banderowcami do Bochni. Jak wspomina pani Krystyna, gdy miała pracę, to rodzina żyła dostatnio, gdy pracy nie było, handlowała kupowanymi na wsiach artykułami żywnościowymi, często przymierając głodem.
Wkrótce, dowiedziała się też, ile kosztuje życie ludzkie. Po aresztowaniu za nielegalny handel, ojciec wykupił ją, dając ukraińskiemu policjantowi 200 złotych GG (najwyższym nominałem było wówczas 500 złotych GG, tzw. „góral”). Pani Krystyna wspomina też Wigilię w 1944 r., gdy za całą wieczerzę zamiast karpia była maleńka puszka sardynek przeznaczona na czarną godzinę, a ostatnie pęto kiełbasy przechowanej na Boże Narodzenie, kroili na plasterki piłką do metalu, bo kiełbasa była już tak wysuszona i twarda.
Po zajęciu Polski przez Armię Sowiecką, krótko pracowała w Krakowie, po czym przeniosła się w 1945 r. do Wrocławia. Wraz z mężem znaleźli mieszkanie i pracę w zrujnowanym w 90% mieście. W 1946 roku Krzysia nostryfikowała na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie wydany we Lwowie przez Niemców dyplom ukończenia studiów, gdyż we Wrocławiu nie było jeszcze działającej uczelni. Została zastępcą dyrektora Rzeźni Miejskiej, urodziła syna Janusza w 1948 roku, a w 1950 obroniła pracę doktorską.
Nie zapisała się, mimo nacisku i obietnicy awansu, do partii komunistycznej (PZPR), za co w 1951 roku po krótkim przesłuchaniu została natychmiastowo zwolniona z pracy i za „złe pochodzenie społeczne” dostała „wilczy bilet”.
Choć w 1955 roku wróciła do pracy w Weterynaryjnej Inspekcji Sanitarnej we Wrocławiu, wciąż nie było jej łatwo, głównie ze względu na przedłużającą się chorobę jedynego syna oraz sprowadzane z zagranicy, horrendalnie drogie lekarstwa.
W latach sześćdziesiątych XX w. syn wyzdrowiał, a poziom życia poprawił się. Służyły temu dodatkowe dochody z dyżurów nocnych oraz dodatkowa praca jako przewodnik miejski PTTK.
Dużym sukcesem był udział Krystyny Wisłowskiej w Konkursach Krasomówczych Przewodników PTTK w Golubiu Dobrzyniu, gdzie delegowana przez wrocławski PTTK dwukrotnie zajęła pierwsze miejsce. Sukcesy w Konkursach zawdzięczała nienagannej polszczyźnie, świetnemu panowaniu nad wyznaczonym i kontrolowanym czasem i wzruszającej tematyce – nostalgii za utraconą małą ojczyzną we Lwowie i historii pioniera na Ziemiach Zachodnich.
Krystyna Wisłowska za pierwszą nagrodę (+wkład własny) wykupiła wraz mężem objazd statkiem dookoła Japonii. Po powrocie objeżdżała Domy Kultury we Wrocławiu i w okolicach z prelekcjami z przeźroczami o Japonii, potem o Egipcie, gdyż wyjazdy na „Zachód” były trudno dostępne. Za efekty pracy, prowadzenie szkoleń dla przewodników i artykuły na szeroko rozumiane tematy przewodnickie otrzymała Złoty Krzyż Zasługi, a odchodząc na emeryturę w 1982 Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
Do tego czasu zwiedziła, jak na tamte czasy, dużo: oprócz już wymienionej Japonii i Egiptu, po kilku latach opłynęła statkiem wycieczkowym Morze Śródziemne z Odessy do Palermo, była w Jugosławii (obecnie Słowenii i Chorwacji), wiele razy w Rosji Sowieckiej, w tym w Azji Środkowej, nad Amurem i na Zakaukaziu, wielokrotnie w NRDówku, Czechosłowacji, Węgrzech, Bułgarii czy Rumunii. Do dziś żałuje, że nie odwiedziła Skandynawii.
Krystyna Wisłowska, jako przewodnik I klasy, do roku 2001 oprowadzała wycieczki po Wrocławiu, jednak gdy wprowadzono nowe regulacje dla zawodu, związane z upokarzającym egzaminem prowadzonym przez znacznie młodszych kolegów, których szkoliła przed laty, zrezygnowała z oprowadzania – była to dobra okazja do przejścia w stan spoczynku osoby z II grupą inwalidzką (wieloletnia, wielogodzinna praca w chłodni jako inspektor, przy temperaturze -20oC spowodowała silne zmiany reumatyczne, a do dziś kręgosłup trzyma się głównie dzięki silnym mięśniom).
Pani Krystyna posiada mocny charakter, który nie znosi próżni. Spowodowało to, że w wieku 80 lat zaczęła uczęszczać na Uniwersytet Trzeciego Wieku we Wrocławiu, gdzie zaproponowała poprowadzenie zajęć z języka francuskiego, którego nauczyła się w prywatnej szkole zakonu Sióstr Notre Dame i utrwaliła oprowadzając wycieczki francuskojęzyczne po Wrocławiu. Pomimo skończonych 94 lat wciąż prowadzi te zajęcia.
Chociaż mąż pani Krystyny zmarł 21 lat temu, syn przeprowadził się do Warszawy, a siostra – profesor Akademii Medycznej i znany na świecie pediatra, odeszła kilka lat temu, ona posiada ogromną wolę życia – uprawia niewielki ogródek działkowy, robi zakupy, gotuje, a jak zniszczone reumatyzmem ręce odmawiają posłuszeństwa, potrafi wymyślić proste narzędzia ułatwiające trudną egzystencję, np. gwóźdź pomagający obracać klucz w zamku, przedłużoną łyżkę do butów, czy szydełko ułatwiające zapinanie guzików. Nie nudzi się, bo wszystkie czynności z wiekiem trwają dłużej, a samotna staruszka z trudem boryka się z samotnością i codziennymi problemami. Czeka na codzienne rozmowy z synem, który był wychowywany telefonicznie przez zapracowanych na okrągło rodziców, a teraz rewanżuje się matce telefonami, aby wesprzeć ją moralnie w trudnościach oraz dowiedzieć się o nowościach, zdrowiu i problemach. Gdy przyjeżdża do Wrocławia, znajduje wykaz pytań z prośbą o wytłumaczenie pojęć z zakresu nowych technik, prośby o wykonanie różnych drobnych prac, ale przede wszystkim zapełnia pustkę samotnego mieszkania.
Krzysia pomimo niewielkiej emerytury daje sobie radę. Życie nauczyło ją oszczędności, czyli szanowania i czasu i pieniędzy. Wiążąc koniec z końcem, spokojnie przygotowuje się do kolejnej lekcji francuskiego na Uniwersytecie Trzeciego Wieku we Wrocławiu i niepotrzebnie zastanawia się, jak długo jeszcze da radę.
A gdy ma wenę, to kontynuuje zachowane z młodości hobby, pisanie wierszy. Poniżej trzy z nich:
Krystyna Wisłowska
Wędrówka
Jest garb plecaka na zgiętych w łuk plecach,
Bezwładny ciężar zwisających rąk,
I nóg automat – a przed nami miedza,
Bezmiar przestrzeni, lasów, ściernisk, łąk.
W tumanach kurzu gościniec się wije,
Z sierpniowych niebios wali się wprost żar,
Od krwi przegrzanej tętna w skroniach biją
W skwarze południa – spłonął świata czar.
A czasem znowuż horyzonty giną
Jak za kurtyną – za gęstą dżdżu mgłą,
Świat się ubiera w szatę całkiem inną,
W duszę się wsącza ponurość i zło.
Nieznośnie nogi grzęzną w śliskim błocie,
Rozmiękła glina lepi się do stóp,
Topim się w deszczu i we własnym pocie
I coraz więcej ciąży nam nasz łup.
Łup nasz – to masło, i jaja, i sery,
Zdobyte z trudem pośród wielu chat,
Człowiek do jasnej wysłałby cholery
Chłopów, paskarstwo i cały ten świat.
Po cóż to wszystko? – ot po prostu na to
By jako-tako tymczasem tu trwać
Bo kiedy minie to cudowne lat
Abyśmy mieli przynajmniej czym sr**!
Na trasie Bochnia – Kurów/Wiśnica/Królówki – Kraków
spisane Bochnia 11.08.1944 r.
Krystyna Wisłowska
Dzień Seniora
Życie godziny w łańcuch splata
Mijają dnie, miesiące, lata
Minął już styczeń, luty, marzec
Nieprawda jest, że „w marcu starzec” …
Mijają kwietnie, maje, czerwce
Zapachy kwiatów, zieleni kobierce.
A potem drzewa w swych barwnych szatach
Łysieją zwolna, bo koniec już lata,
Zszarzałe liście wichura gdzieś niesie
Nie da się ukryć, że to już jesień
I wtedy dobra jest pora
Aby fetować Dzień Seniora
A więc seniorów i seniorki
Czcimy co roku zawsze we wtorki
A człowiekowi bardzo potrzeba
Trochę radości oprócz chleba.
Przyda się także dobrych życzeń parę
Wszelkiego dobra na naszą miarę.
W jesieni życia niech pieści nas lato
Ciepłym powietrzem – Nie koniec na tym
Niech nas całują słońca promienie
Zsyłając radość z nieba na ziemię
A gdyby komuś to było mało
Niechaj poskromi swe starcze ciało
I zamiast tęsknić, o młodości marzyć
Życzliwie spojrzy na zmarszczki na twarzy.
One rysują mapę przeżyć własnych
Choć czasem smutnych, ale też jasnych.
Wrocław X.2011
Krystyna Wisłowska
Wspomnienie o Lwowie
Tyle jest piosenek i wierszy o Lwowie
Wesołych, smutnych, pełnych sentymentu,
Miłość do niego brzmi tam w każdym słowie
I lśni się w każdej kropli atramentu.
A więc nie trzeba zaczynać od nowa
Opiewać jego czary i wdzięki
Wystarczy spojrzeć na plan miasta Lwowa
Zanucić refren którejś piosenki.
O tym jak dzieci szły z Cytadeli
I że gdy kochać – to tylko w tym mieście
Jak Józku z Mańką przy polce szaleli
Że się ze Lwowa nie ruszać – to szczęście.
O tym, że Lwów ma Park Łyczakowski
I Targi Wschodnie, „ta joj” i Kliparów
I takich ludzi, co nie znają troski
Wesołych, drogich lwowskich batiarów.
Trzeba by wiele wypełnić arkuszy
Aby wymienić, co ma Lwów ładnego
Czym on czaruje i czym może wzruszyć
Bo każdy kocha w nim co innego.
Bo jeden kocha lwowskie lwy i Rynek
Drugi Park Stryjski i Panoramę
Trzeci – beztroskie uśmiechy Lwowianek
Inny znów – Pasaż, Androlego Bramę.
Ratusz, katedrę, Boimów kaplicę
I Pohulankę i Orląt mogiły
„Swoje” gimnazjum i „swoją” ulicę
Lub jakiś inny zakątek miły
Wrócić do Lwowa chciałabym ogromnie
Lecz czy się znajdzie, co się zostawiło
Z dawnej młodości została garść wspomnień
Tęskna myśl o tym, jak tam kiedyś było.
22.listopada 2014 r.